Pierwszy raz na wschód przez 10 godzin. Bez spania w samolocie. Odczucie niedospania okrutne. Dojazd do hotelu z zapałkami w oczach.
First impressions (odczuwane na zombiaka po Jetleg’u)
- pogoda jak u nas
- bardzo powoli i bezpiecznie prowadzą samochody🚙. Uprzejmość na najwyższym poziomie. Kierowajka po prawej, ruch lewostronny.
- GPS z literkami🈚 krzakami po japońsku. Wprowadzania adresów po n-rze telefonu miejsca docelowego📟
- mega grzeczni, uprzejmi i spokojni ludzie, którzy wydają się nie komplikować niczego (my chyba to lubimy:)
- Często człowiek zamiast znaku steruje ruchem
- Ciasno w hotelu i na ulicach
- Zbyt kolorowo w menu przy wyborze żarcia na kolacje
- Parkingi w pionie
- washlety🚽, czyli to🚿 zamiast🧻
Why are we here?
Because sport. To główny powód, dla którego tu przyjechaliśmy. Chcemy poznać jak najwięcej, by łatwiej było w Igrzyskach za rok:). Organizowany jest tutaj test na świeżutkim torze kajakowym. So we are checking (getting know) Water, people, places, culture etc.
Zazwyczaj w nowych miejscach chce najpierw zdobyć orientację widząc wszystko z góry. I tym razem od razu wskpczylem na Diabelski Młyn w pobliskim parku Kasai.
Sightseeing
Po trzech dniach i już na pełnej „świadomce” stwierdzam, że bardzo lubię Japonię. Ludzie tutaj mają respect do siebie (choć mało ze sobą gadają), do pracy (bez względu jaką wykonują) i są meeeega grzeczni i cierpliwi. Ale to już chyba mówiłem. Niestety długiej przyszłości jako ludzie im nie daje. Może bardziej jako roboty. Pochłonięci w telefony/gry. Pilnują zasad. Nawet głupich. Powiedziałbym: skryci w uczuciach? Ale może za krótko tu jeszcze jestem
Teraz trochę o żarciu. Jestem bardzo podjarany jedzeniem w Japonii. Dużo pewnie za sprawą genialnego śniadania w hotelu, gdzie mieszkamy. Tak się nam cudnie trafiło 😉
Out of Tokio
Wypad do Kamakura. Inny świat. Taki jak lubi(e)my.
Tydzień minął…
Po tygodniu w pełni zaklimatyzowany stwierdzam, iż lubię ten kraj! To co mnie na początku zaskakiwało, teraz mi się podoba. Życie tu nietrudne. Ludziska choć wszyscy wlepieni w telefony, mało gadający i wyrażający uczucia prowadzą się dobrze. Żyjąc i stosując się do zasad azjatyckich dbają o siebie. Mają zasady pięciu przemian, ruszają się ile potrzeba, gimnstykują się (widzę to w porannych godzinach paradujac w piżamce w pobliskim parku). Martwią się o zdrowie swoje i innych nosząc maski na twarzach. Poproszeni o coś od razu chcą to wykonać traktując nasza prośbę jak misje życia. Bez nieszczerej i fałszywej chęci pomocy jak to łatwo zauważalne w naszej polskości oni pomogą. Często szukając rozwiązania w Google, ale chęci mają ogromne. Dotychczas sprawdziliśmy Tokio korzystając z Metro. Początkowo wydając się skomplikowane potem robi się przyjemne i… znacznie tańsze niż samochód (opłaty za autostrady wysokie). Dlatego tłumy ciemno i skośnookich ludków ładują się do wagonów. Mnóstwo miejsc do zwiedzenia. Niemalże każde budzi jakąś naszą reakcje, o której później rozmawiamy. Którą jaramy się jako europejczycy fotografując jak Japaneese u nas😁.
Wyjazd za miasto również pociągiem to też przygoda. Zobaczyłem Japonię jaka chciałem. Z zielenią, że świątyniami, z grobowcami. Z małymi chatkami i plażą przy oceanie (brzydką po niedawnym tajfunie). Zobaczyłem miejsce na ziemi, w którym mógłbym żyć:)
Znów akcent sportowy (który przewija się dwa razy dziennie😀)
Dzisiaj trochę nowego japońskiego żarełka wjechało
i w kolejny dzień również 🥗🍱🍜🍣
Jak chodzi o przygody i zwiedzanko Tokuo to też coś się działo ⬇️⬇️⬇️
12. Dzień pobytu. Myślałem, że już dużo wiem i mało mnie zaskoczy. A tu wjeżdżam na stację tankować Nissana. Zatrzymuje mnie młody Japoniec. Prosi o otwarcie drzwi, klapki, drugi Japoniec nawiguje prawidłowy wjazd. Trzeci zabiera się do mycia lusterek, a z czwartym rozmawiam o zapłacie. Czuję się jak w stacji diagnostycznej, a ja przecież tylko chciałem zatankować😁
W dzień ogroooomniaste opady deszczu⛈️🌧️🌨️🌦️🌩️💧. Przegrywają nam zawody. Zimno. Pod kołderke. Idę próbować nowych rzeczy. Wybieram tajski masaż. Zaczyna się od herbatki, ubrania w pizamę i mycia nóg przez Mastera. Nie żałuje. Powtórzę.
Spotkanie z Prezesem i miła kolacja w Japońskim klimacie.
Sobota – QWALI DAY
Wszyscy w półfinałach, ale to trudne nie było :). Po zawodach samotnie (potrzeba izolacji i chęć poczytania książki) na Tokyo Station, a stamtąd do Parku Imperial Palace. Aha, i jeszcze odwiedziny w wieżowcu technologii.
W ogrodach szału nie było. Wiele alejek pozamykanych. Ale ja miałem inny cel; zatopić się w poleconego przez Piotra „Najlepszego”. Fajnie było czytać o narkotykach wśród narkotycznych dźwięków i zapachów zielonej natury. Dla innych największą atrakcją był turysta z Polski łażący bez butów:). Po stu stronach i apelu wołającego do wyjścia odpuszczam ogrody jadąc na moją dzielnie (Edogawa, stacja Nishikasai). Tam ochota ogromna na junk food. Dostaje co chcę i jak to zwykle po takim; żałuję.
Last Day – SEMI & FINALS
Słaby występ Polskiej Reprezentacji. Dziewczyny w półfinałach poległy. Chłopaków w finałach oglądaliśmy, ale miejsca końcowe. Cóż, mamy nadzieję, świat się nie zawali przez to a my na wnioski wyciągniemy. W końcu to był test. A więc wodę testowaliśmy, choć nam splatała figle i jak to mówimy w żargonie;”nie kleiła się” pod nas.
Polscy fighterzy na teście olimpijskim (super fotosy zrobione przez dr. Karola):
O zawodach będzie wiele z innych źródeł. Ale powiem o samej organizacji i pracy zaangażowanych. Brakuje jeszcze wiele na obiekcie (tablica wyników, screeny, trybuny, knajpy etc) ale organizacja i ludzie w nią wliczeni na wysokim poziomie. A jak zapytano mnie czy zechciałbyś zrobić sobie z nimi zdjęcie to mnie miło zatkało. I love JAPAN (na jednym ze zdjęć ponizej właśnie to krzyczymy)
Time to fly home. Cieszę się. Tęskno już. Chłopaki czekają i rozrabiają. Czas spędzony tutaj uważam za… bardzo konstruktywny. W każdej dziedzinie rozwinąłem się i praktycznie w każdy dzień doświadczyłem coś nowego, a tym samym dla mnie niesamowitego. Tokyo wielkie. Nie sposób poznać tu wszystko, ale to co chciałem czyli kultura dalekiego wschodu, została zbadana. Teraz będzie kontynuowana (nauka japońskiego, próba życia wolniej w większej cierpliwości, jedzenie więcej ryżu etc.). Przyznaję, że podczas pobytu w kraju kwitnącej wiśni miałem duże poczucie bezpieczeństwa. Mam na myśli brak poczucia zagrożenia (jak np. w Rio, czy też schiza o zgubienie się, czy zgubienie rzeczy materialnych. Może po części dlatego że mój telefon jest prehistorią dla nowotechnologicznych Japonców:) Ale obawa o portfel, paszport, co zawsze jest powodem zwiększonego kortyzolu, tutaj nie miało miejsca. Uczciwość ludzi wydaje się być niesamowita. A najlepsze, że ja przez to również grzeczniejszy byłem. Skórkę banana czy kubek po kawie byłem w stanie nieść kilkadziesiat minut i kilka stacji metra. Tutejszy brak śmieci powodował brak chęci zaśmiecania. Coś niesamowitego w tak wielkiej metropolii😮. Mam wrażenie, a nawet pewność, iż nawet kilka dni spędzonych w Japonii pozostawia w człowieku wiele wartości. Dzięki Japonio. Arigatou.
SAYOUNARA
W trosce o fachowe kadry szkoleniowe dla polskiego kajakarstwa…..jeszcze kilka dni i odwołujemy do Polski….
PolubieniePolubienie
Pingback: IO – PIOTR PRUSAK ADHD